wieśniak wieśniak
437
BLOG

Michalkiewicz o wątpliwym upadu komunizmu

wieśniak wieśniak Polityka Obserwuj notkę 0

Polecam PT Salonowiczom felieton pana Stanisława Michalkiewicza o nieupadku dawnego ustroju w Polsce, o polowaniu na prezydenta Wałęsę oraz o zdolności dobierania współpracowników przez Jarosława Kaczyńskiego.

"Kiedy właściwie obalony został w Polsce komunizm? Pani Joanna Szczepkowska powiedziała, że 4 czerwca 1989 roku. Czy jednak aby na pewno? Przecież kiedy podczas głosowania, jakie w ramach tzw. kontraktowych wyborów odbyło się 4 czerwca, komunistyczna „lista krajowa” została „wycięta” przez wyborców, którzy myśleli, że to wszystko naprawdę, generał Kiszczak zagroził, że zaraz te całe wybory unieważni, a wtedy „strona społeczna”, ustami znanego z „postawy służebnej” Tadeusza Mazowieckiego oświadczyła, że „umów należy dotrzymywać” - ale oczywiście nie tych, z wyborcami, tylko tych z bezpieką - i Rada Państwa w trakcie wyborów zmieniła ordynację, żeby wszystko było, jak się należy. Potem przywódca tych niby to „obalonych” komunistów, generał Wojciech Jaruzelski, został przez właśnie wybrane Zgromadzenie Narodowe wybrany na prezydenta. Wygląda na to, że pani Szczepkowska chyba jednak się pomyliła, że 4 czerwca 1989 roku komunizm chyba jeszcze nie został obalony.

No dobrze - a w grudniu 1990 roku, kiedy prezydentem naszego nieszczęśliwego kraju został Lech Wałęsa? Lecha Wałęsę na prezydenta nastręczył naszemu nieszczęśliwemu krajowi Jarosław Kaczyński, co skłoniło wielu do wątpliwości, czy Jarosław Kaczyński aby na pewno zna się na ludziach. Nawiasem mówiąc, te wątpliwości pogłębiły się później, kiedy premier Kaczyński na ministra spraw wewnętrznych, który miał pełnić rolę „bicza Bożego” na „układ”, powołał Janusza Kaczmarka, z którym teraz się procesował - albo jeszcze później - gdy z Prawa i Sprawiedliwości wypączkowała Polska Jest Najważniejsza z Joanną Kluzik-Rostkowską i Elżbietą Jakubiak, czy jeszcze później - kiedy pojawiła się Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry.

Ale mniejsza już o to; wróćmy do komunizmu - kiedy on się tak naprawdę w naszym nieszczęśliwym kraju zakończył. Można by pomyśleć, że zakończył się wraz z wyborem Lecha Wałęsy na prezydenta - tym bardziej, że on sam przecież wielokrotnie się przechwalał, iż obalił komunizm śmiałym skokiem przez płot jeszcze w sierpniu 1980 roku - kiedy - jak to dzisiaj już wiemy - po drugiej stronie płotu motorówka Marynarki Wojennej dostarczała do stoczni jego sobowtóra. Ale chyba nie - bo sam Lech Wałęsa powiada, że „nie miał ludzi” ani „partii” - tylko „Kaczyńskich”, którzy zresztą „zaraz zaczęli swoją grę”. W takiej sytuacji rzeczywiście - niewiele można zwojować, toteż nic dziwnego, że Lech Wałęsa jako prezydent znaczną część swego czasu poświęcał pracy naukowej przy krzyżówkach. Tak w każdym razie twierdzili ówcześni ministrowie również z jego Kancelarii. No bo jaka była alternatywa? Co by było, gdyby prezydent naszego nieszczęśliwego kraju spróbował być „twardszy”? - „Zabiliby mnie - powiedział niedawno. - Na wszystkich poligonach były podstawione ładunki, żeby nas wszystkich wysadzić w powietrze, gdybyśmy poszli o krok dalej” - cytuje prezydenta Wałęsę dziennik „Dziennik” z 12 marca br.

Wprawdzie wielokrotnie powtarzałem, że kto słucha prezydenta Wałęsy ten sam sobie szkodzi, ale czyż wobec tych rewelacji możemy przejść obojętnie, zwłaszcza, gdy chcemy odpowiedzieć na pytanie, kiedy właściwie obalony został u nas komunizm? Jasne, że nie możemy, zatem - po pierwsze - kogo (oprócz oczywiście siebie) ma na myśli prezydent Wałęsa, kiedy używa liczby mnogiej? Bo owe „ładunki” podstawione na wszystkich poligonach, miały zabić nie tylko jego, ale „nas wszystkich”. Któż jeździł wtedy z prezydentem Wałęsą na poligony? Z felietonów filmowych i prasowych fotografii przypominam sobie ministra Mieczysława Wachowskiego - co poniekąd wyjaśniałoby ubolewania prezydenta Wałęsy, że „nie miał ludzi”, chociaż z drugiej strony pamiętamy, iż w Kancelarii Prezydenta ludzi wcale nie brakowało, przeciwnie - było ich całkiem sporo i to pokaźnego kalibru, jak np. pan dr Andrzej Olechowski, którego „zalety fizjologiczne i inne” sam Lech Wałęsa osobiście wychwalał. Zalety „fizjologiczne” dra Olechowskiego każdy widzi, no a te „inne”? Czyżby chodziło o związki pana doktora ze sławnym „wywiadem gospodarczym”, w którym działać miał również generał Czempiński, o którym Wikipedia wypisuje kalumnie, jakoby miał nadzorować Polską Akademię Nauk ale nie z ramienia żadnego „wywiadu gospodarczego”, tylko starej, poczciwej SB?

Wszystko to być może - ale w takim razie któż miałby na tych „poligonach” nie tylko zabijać prezydenta Wałęsę, ale i „wysadzać w powietrze” dodatkowo „wszystkich”? Nad bezpieczeństwem prezydenta państwa i zwierzchnika Sił Zbrojnych czuwał wszak z jednej strony Urząd Ochrony Państwa, którym od sierpnia 1990 do lutego 1992 roku kierował Andrzej Milczanowski, potem - od lutego do czerwca 1992 roku - Piotr Naimski, później, tzn. do roku 1993 - Jerzy Konieczny, a od roku 1993 do 1996, kiedy to Lech Wałęsa prezydentem być już przestał - generał Gromosław Czempiński - a z drugiej - Wojskowe Służby Informacyjne, którymi w roku 1991 i 1992 kierował kadm. Czesław Wawrzyniak, w latach 1992 - 1994 - generał Bolesław Izydorczyk, a w latach 1994-1996 - generał Konstanty Malejczyk. Który z tych dygnitarzy zamieszany był w spisek przeciwko prezydentowi państwa i zwierzchnikowi Sił Zbrojnych, mający na celu nie tylko zamordowanie go, ale również - „wysadzenie w powietrze” wszystkich jego współpracowników - bo chyba tylko w ten sposób można rozumieć enigmatyczne określenie „nas wszystkich”?

Taki spisek przeciwko państwu musiał być szeroko rozgałęziony i wręcz ostentacyjny, skoro prezydent Wałęsa wspomina dzisiaj o tych „ładunkach” jakie były „podstawione na wszystkich poligonach”, jako o rzeczy zwyczajnej, to znaczy - powszechnie znanej! Skoro „na wszystkich poligonach”, to znaczy, że spisek musiał być w wojsku szeroko rozgałęziony, a skoro tak, to nie mógł być nieznany ani Wojskowym Służbom Informacyjnym, ani Urzędowi Ochrony Państwa! Co więcej - prezydent Wałęsa informuje, że celem spisku było zabójstwo prezydenta, gdyby nie uległ szantażowi i poszedł „krok dalej”. Co oznacza ten „krok dalej”, przed czym w obliczu spisku grożącego mu śmiercią powstrzymał się prezydent Wałęsa - to koniecznie trzeba wyjaśnić w postępowaniu karnym, którego wszczęcia niniejszym oficjalnie się domagam, traktując ten felieton jako zawiadomienie o przestępstwie w postaci spisku przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, które w myśl art. 101 paragraf 1 kodeksu karnego, nie uległo przedawnieniu, nawet gdyby nie uznawać go za zbrodnię zabójstwa (30-letni termin przedawnienia), tylko za „inną zbrodnię” - to przecież 20 lat jeszcze nie minęło nawet od „nocnej zmiany”, a komunizm najwyraźniej wcale nie został obalony."

Stanisław Michalkiewicz,   tygodnik „Nasza Polska”    20 marca 2012

wieśniak
O mnie wieśniak

Działacz pierwszej solidarności, cały czas zaangażowany w lokalnym życiu publicznym, ale bezpartyjny. Jestem zwolennikiem kary śmierci oraz aborcji (sam mam czworo dzieci). Uważam, że wolny rynek jest ważniejszy niż demokracja. Przeraża mnie poprawność polityczna. Moim Mistrzem był Stefan Kisielewski.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka