wieśniak wieśniak
301
BLOG

Feusette z Rzepy eurozapaleńcem

wieśniak wieśniak Polityka Obserwuj notkę 3

Polecam PT Salonowiczom felieton Krzysztofa Fuesette z dzisiejszego wydania rp.pl. Boki można zrywać, niestety smutny to smiech.

"Jestem eurozapaleńcem. Wierzę we wspólną Europę, przekraczanie granic, przyjaźń polsko-niemiecką na dnie Bałtyku i w to, że w naszych niewesołych miasteczkach nie ma potrzeb ważniejszych niż kolejne boisko, na którym paru fitnessmanów pokopie piłeczkę wzorem pana premiera.

Wierzę w każde słowo Donalda Tuska nawet wtedy, gdy mówi o Unii Europejskiej: „Wymyśliliśmy ją kilkadziesiąt lat temu”, choć nie zgadza się ani data, ani pierwsza osoba liczby mnogiej, bo wojska radzieckie wyszły stąd raptem przed kilkunastu laty, a radzieccy ludzie wyjdą za następnych kilkanaście.

Ale wierzę, bo rządowi dziś prawdziwy Europejczyk wierzy na słowo, a ja nie chcę być ponurym marginesem, moherem, wariatem, kibolem, Chińczykiem, związkowcem, księdzem albo bezrobotnym. Wierzę i w imię tej wiary pytam: czy Unia to już tylko spektakl? Czy piękna jak okręt pod pełnymi żaglami idea ma dziś na burcie napisane „Titanic”, bo po zderzeniu z krą kryzysu nie ma dla niej ratunku? Jeśli tak, jestem spokojny. Polski rząd idealnie sprawdzi się w roli „orkiestry, która grała do końca”. Grać potrafi koncertowo.

„Cieszymy się bardzo, że Polska obejmuje prezydencję Unii, bo potrzebny jest wasz optymizm” – mówił niedawno mistrz zdań okrągłych jak cyrkowa arena Jose Manuel Barroso. Jaki optymizm? Czy naprawdę wystarczy polityka miłości sztukmistrza z Kaszub, by Europa stanęła na nogi? Czy pacjent w śpiączce zerwie się z łóżka tylko dlatego, że polski premier będzie bił pianę ładniej niż inni?

Grecja umiera. Portugalia żegna się z bliskimi, Włochy wołają księdza, a Hiszpania przypomina matadora na byczym rogu. Tymczasem Barroso powtarza frazesy o szansie, okazji i wielkim wyzwaniu. Zawsze mi się wydawało, że to nasza polityka wybrukowana jest pustosłowiem, ale zmieniłem zdanie. Prawdziwą fikcję uprawia się w Brukseli.

Niestety, nie nazywam się Sławomir Sierakowski i nie mam dwóch lewych rączek, które będę zacierał z uciechy, gdy i u nas ludzie z biedy wyjdą na ulice. Na razie przyglądamy się z wyższością Tunezji i Egiptowi, z rozpaczą Libii i Syrii, z obawami Grecji, Włochom, Hiszpanii, ale dzień, w którym i my obudzimy się z ręką w naczyniu służącym do wypróżniania, nadciąga wielkimi jak platformerskie obietnice krokami. Nie łudźmy się, że zatrzyma go optymizm Jose Manuela Barroso i hasło „Więcej Europy” Donalda Tuska. Dopóki słowo „solidarność” będzie jedynie wytrychem otwierającym wypasione eurobankiety, dopóty na granicy z Danią będą nam trzepać bagaże. To skutek, nie przyczyna, europejskiej kompromitacji." Krzysztof Feusette

wieśniak
O mnie wieśniak

Działacz pierwszej solidarności, cały czas zaangażowany w lokalnym życiu publicznym, ale bezpartyjny. Jestem zwolennikiem kary śmierci oraz aborcji (sam mam czworo dzieci). Uważam, że wolny rynek jest ważniejszy niż demokracja. Przeraża mnie poprawność polityczna. Moim Mistrzem był Stefan Kisielewski.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka